Drift to kwintesencja motoryzacyjnych emocji – hałas opon, chmura dymu i auto lecące bokiem z milimetrową precyzją. W Polsce ta dyscyplina z roku na rok zyskuje coraz większą popularność – zarówno wśród widzów, jak i kierowców-amatorów, którzy chcą spróbować swoich sił na torze. Ale ile naprawdę kosztuje ta zabawa? Czy „jazda bokiem” to rozrywka dla bogatych, czy pasja, w którą da się wejść z rozsądnym budżetem?
Z zewnątrz wszystko wydaje się banalne: gaz, kontra i bokiem przez zakręt. W rzeczywistości drift to jedna z najbardziej wymagających technicznie form motorsportu. Tu nie wystarczy mocny silnik – liczy się balans, praca sprzęgłem, kąty skrętu i czucie auta. Do tego dochodzi tor, opony, mechanicy i... spore koszty.
Drift można zacząć tanio, ale nie za darmo. Najpopularniejsze auta wśród początkujących to BMW serii 3 (E36, E46) i Nissan 200SX. Za bazę w przyzwoitym stanie trzeba dziś zapłacić:
Ale to dopiero początek. Do driftu auto wymaga kilku niezbędnych modyfikacji:
| Modyfikacja | Koszt (przybliżony) |
|---|---|
| Szpera (dyfer z blokadą) | 1500–3000 zł |
| Zawieszenie gwintowane | 2000–5000 zł |
| Kątowy zestaw skrętu | 1500–3000 zł |
| Fotel + pasy kubełkowe | 1000–2000 zł |
| Hamulec hydrauliczny | 800–1500 zł |
W sumie nawet budżetowy driftowóz pochłonie co najmniej 20–25 tys. zł – i to zanim wyjedziesz na tor.
Jeśli myślisz, że paliwo jest najdroższe, to czeka Cię niespodzianka. W drifcie to opony zużywają się najszybciej – czasem komplet tylnych starcza na… 10 minut jazdy. Dlatego większość zawodników korzysta z używek lub tanich opon budżetowych.
Nic dziwnego, że zawodnicy często żartują:
„Nie spalasz paliwa, tylko pieniądze – dosłownie w dymie.”
Legalne driftowanie odbywa się na torach, nie na ulicach. W Polsce jest coraz więcej miejsc, gdzie można bezpiecznie ćwiczyć jazdę bokiem: Modlin, Ułęż, Kielce, Jastrząb, Tor Łódź, Silesia Ring.
Koszty wynajmu toru lub udziału w treningu:
Do tego trzeba doliczyć transport auta (jeśli nie masz lawety), paliwo, i czasem nocleg.
Auto driftowe pali sporo – od 20 do 40 litrów na 100 km, a na torze to jeszcze więcej. Jedna sesja treningowa potrafi pochłonąć 150–200 zł samego paliwa, nie licząc oleju, płynu chłodniczego czy hamulców. Do tego regularny serwis:
Kto jeździ często, ten wie: drift to sport, który zjada każdą wolną złotówkę.
Przy amatorskim podejściu:
Roczny koszt driftowania „dla zabawy” to 10–15 tys. zł, nie licząc ewentualnych awarii. Zawodnicy startujący w Drift Open czy Drift Masters wydają nawet 100–200 tys. zł rocznie – tu w grę wchodzą sponsorzy, transport i profesjonalne przygotowanie.
Mimo kosztów, drift przyciąga ludzi, którzy kochają motoryzację za emocje. Tu nie liczy się prędkość maksymalna, tylko kontrola nad chaosem, dźwięk silnika na odcięciu i precyzja ruchów. To społeczność pasjonatów, którzy pomagają sobie nawzajem, wymieniają opony, dzielą się wiedzą i spędzają weekendy w garażu.
Jak mówią sami drifterzy:
„Drift to nie sport. To sposób, w jaki auto mówi Ci, że żyjesz.”
Drift w Polsce to pasja, która wymaga pieniędzy, cierpliwości i serca do motoryzacji. Nie musisz mieć 500-konnej bestii, żeby zacząć – wystarczy stara beemka, trochę miejsca i chęć nauki. Ale jeśli chcesz naprawdę „lecieć bokiem”, przygotuj się, że Twoje konto też trochę poleci… w bok. 💸🔥
111COFFEE.PL
Nasz sklep internetowy z kawą to przede wszystkim wysoka jakość i świeżość oferowanych kaw ziarnistych oraz szybka dostawa!
© 2025 111COFFEE.PL